Ceny energii wzrosną w zastraszającym tempie
Prawdopodobnie nikt już nie ma złudzeń, podwyżki cen prądu są nieuniknione. Z podwyżkami prądu zmaga się cała Europa, nie tylko Polska. Jednak dzięki presji społeczeństwa może nie będą to, aż tak drastyczne podwyżki jak zapowiadano dotychczas.
Podwyżki cen prądu będą zależne od cen węgla, gazu i CO2, a te są obecnie na bardzo wysokim poziomie. Na wzrost opłat za prąd ma wpływ również spory przestój w gospodarce spowodowany pandemią koronawirusa.
Przemysł stara się nadrobić czas stracony podczas licznych lockdownów. Nowe stawki za prąd zatwierdzi na przełomie października i listopada Urząd Regulacji Energetyki (URE).
Co na podwyżki dostawcy?
Nadal trwają kalkulacje w wielu spółkach energetycznych. Taryfy na sprzedaż prądu dla gospodarstw domowych (taryfa G11) przedstawiają prezesowi URE do zatwierdzenia cztery firmy: Polska Grupa Energetyczna, Tauron, Enea i Energa (z Grupy Orlen).
Wszystkie są kontrolowane bezpośrednio lub pośrednio przez skarb państwa. Wszystkie spółki energetyczne przedkładające taryfy do zatwierdzenia komunikują pewny wzrost cen. Z nieoficjalnych informacji zebranych przez Business Insider w PGE, Tauronie, Enei i Enerdze wynika, że spółki są teraz skłonne wnioskować o podwyżki rzędu 20-30 proc.
Ceny w górę, nie tylko za prąd zapłacimy więcej
Wraz z podwyżką cen prądu możemy spodziewać się tego, że zapłacimy więcej za wiele towarów i usług. Eksperci nie mają wątpliwości, że wraz z cenami prądu wzrosną stawki cen żywności, bowiem jej produkcja należy do najbardziej energochłonnych.
Odczujemy na własnej kieszeni wzrost cen prądu, kiedy będziemy chcieli skorzystać z usług fryzjera, kosmetyczki czy udać się do restauracji. Transport, przede wszystkim kolejowy też może znacznie podrożeć. Tak naprawdę każda branża wykorzystująca energię elektryczną może przerzucić poniesione koszty na swoich odbiorców.
Początkowo ceny prądu miały wzrosnąć o 40 proc. jednak teraz mówi się o bardziej optymistycznym scenariuszu.