Ceny masła w Polsce tłumaczą teorią spiskową. Prawicowi politycy odlecieli
Czy prezydent mógłby obniżyć cenę masła do 5 zł? Taka deklaracja wywołała falę emocji i ironicznych komentarzy. W tle debaty politycznej eksperci wskazują na brutalną prawdę o rynku spożywczym, której nie da się zmienić za pomocą prostych obietnic. Jak jest i jak będzie?
Symbol drożyzny w sejfie: masło na ustach polityków
W odpowiedzi na wysokie ceny żywności, politycy Prawa i Sprawiedliwości postanowili sięgnąć po efektowne gesty. Podczas jednej z konferencji prasowych masło symbolicznie zamknięto w sejfie. Minister Mariusz Błaszczak stwierdził: „To jest masło za dychę. To jest symbol drożyzny pod rządami koalicji 13 grudnia” . Fortunnej dla prawej sceny narracji nie przegapił nawet Jarosław Kaczyński, od niedawna obecny w serwisie X.
O ile zamykanie masła w sejfie jest co najwyżej niezbyt lotne, o tyle kilka innych inicjatyw polityków tłumaczących świat może już być niebezpieczne. Głos w tej sprawie zabrał ekspert, prezes zarządu w Związku Polskich Przetwórców Mleka, Marcin Hydzik.
Polityczne obietnice kontra rzeczywistość rynkowa
Pierwsze oderwane od rzeczywistości komentarze zaczęły się jednak od zaskakującej prognozy Adama Szłapki (KO/Nowoczesna), który zasugerował, że po wygranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, kostka masła mogłaby kosztować 5 zł. Deklaracja ta wzbudziła poruszenie zarówno wśród zwolenników, jak i przeciwników opozycji.
Ekspert branży mleczarskiej, Marcin Hydzik, szybko zareagował, rozwiewając nadzieje na nagłą poprawę sytuacji.
„Nie, cena masła nie spadnie do 5 zł, gdy jeden z pretendentów zostanie Prezydentem RP” – napisał na LinkedIn.
Podkreślił, że koszty produkcji i dystrybucji masła są wynikiem globalnych procesów gospodarczych, na które nawet głowa państwa nie ma wpływu.
„Światowa produkcja mleka (niższa), koszty pracy, energii i transportu (wysokie) oraz obostrzenia proklimatyczne UE to czynniki, które kształtują obecną cenę ” – dodał Hydzik.
Najdalej odpłynął Marek Jakubiak
W debacie na temat cen masła pojawiły się także inne pomysły na oszczędności. Poseł Polski 2050, Rafał Kasprzyk, w rozmowie z wPolsce24 stwierdził: „Dziś jadłem bułkę bez masła i też się dało zjeść” . Jego słowa szybko stały się obiektem żartów, ale też zwróciły uwagę na realny problem rosnących kosztów życia.
Hydzik odpowiada na to z humorem, ale i troską o zdrowie Polaków. „Można bez masła, ale po co? Masło dostarcza takie witaminy jak A, D, E i K, które są kluczowe dla zdrowia” – przypomina ekspert. W jego opinii warto raczej skupić się na długofalowych rozwiązaniach, które poprawią dostępność produktów spożywczych, niż szukać prostych oszczędności w codziennej diecie.
Najdalej od rzeczywistości odpłynął poseł Marek Jakubiak. Obecnie delegat skromnej frakcji polskich Republikanów w rozmowie z “Faktem” ocenił, że ceny masła wynikają ze… spekulacji. Pudło.
Nie, to są mechanizmy rynkowe, a ewentualna spekulacja musiałaby być akcją globalną, a więc ocieramy się o teorie spiskowe - odpowiada Hydzik.
Nie jest też tak, że ceny masła na polskim rynku są wynikiem spisku zagranicznych potentatów . Rynek tłuszczu bowiem stabilnie trzymany jest bowiem przez rodzimych producentów. W Polsce, według słów Hydzika, w tym segmencie dominują spółdzielnie (ok. 70 proc.), będące własnością polskich rolników. Trzy największe podmioty to Mlekovita, Mlekpol i Polmlek. Wszystkie z polskim kapitałem.
Udział firm zagranicznych jest stosunkowo niewielki, aczkolwiek to właśnie te firmy są w awangardzie zmian technologicznych i środowiskowych.