Czy samochody elektryczne płoną częściej? Oto fakty
Media obiegają od czasu do czasu głośne przypadki pożarów pojazdów elektrycznych. To, co je łączy, to fakt, że są głośne właśnie dlatego, że… dotyczą elektryków. Można założyć, że takie doniesienia cieszą się w internecie popularnością również w kontekście tego, że ludzie bardzo często poszukują dziś informacji nie dlatego, by dowiedzieć się czegoś nowego, lub by poszerzyć własną perspektywę, lecz może raczej po to, by utwierdzić się w swoich przekonaniach. Jakie są fakty?
Przypadek Hammonda
Jednym z popularnych przekonań jest to, które dotyczy zagrożeń związanych z samochodami elektrycznymi. Wyobraźnię, podobnie jak to przekonanie, mógł rozniecić choćby pamiętny wypadek Richarda Hammonda z programu Grand Tour. Sympatyczny prezenter testując chorwacki elektryczny superwóz Rimac, zaliczył poważny wypadek, staczając się nim ze szwajcarskiego zbocza. W efekcie zdarzenia Rimac miał się samoistnie zapalać jeszcze przez pięć dni od samego wypadku.
Czy jednak rzeczywiście jest tak, że samochody elektryczne są bardziej łatwopalne od spalinowych? Biorąc pod uwagę wyposażenie, są tak samo palne - w końcu na ich pokładzie znaleźć można wyposażenie takie jak fotele, tapicerka czy plastiki, które są montowane we wszystkich samochodach, niezależnie od ich typu. Jeśli chodzi o palność tego, czym pojazdy są zasilane, sprawa zaczyna się komplikować.
Benzyna w przeciwieństwie do baterii jest właściwie synonimem łatwopalności. Problem w tym, że płonące paliwo można łatwo ugasić odcinając mu dostęp do powietrza, w czym doskonale sprawdza się piana gaśnicza. W przypadku akumulatora zasilającego samochód elektryczny, jest inaczej. Składają się one bowiem z ogniw litowo-jonowych, które w przypadku pożaru zapalają się kolejno, co potrafi wydłużyć cały proces spalania nawet tak, jak miało to miejsce w przypadku wspomnianego Rimaca. Dodatkowym utrudnieniem jest zamknięta konstrukcja akumulatora. By skutecznie go ugasić, trzeba dostać się do jego wnętrza, w przeciwnym razie ugaszony ogień szybko będzie wybuchał raz za razem.
Gaszenie elektryka
Chociaż strażacy przy każdej okazji podkreślają, by nie gasić urządzeń elektrycznych za pomocą wody, to właśnie ona póki co sprawdza się najlepiej w przypadku pożarów elektryków (szczególnie, jeśli kierowcy nie ma już w środku). W gaszeniu płonącego akumulatora niezwykle istotne jest zbicie jego temperatury, tak by zatrzymać łańcuch zapalających się od siebie nawzajem kolejnych ogniw, a takie chłodzenie nieźle zapewnia właśnie woda. Problem w tym, że potrzeba wówczas ogromnych jej ilości. Podczas gaszenia płonącej Tesli teksańscy strażacy zużyli w 2021 roku aż 113 000 litrów wody.
Czy długotrwałe pożary elektryków to standard? W kwietniu 2024 roku w Warszawie płonął amerykański elektryk Lucid Air, prawdopodobnie w owym czasie jedyny taki egzemplarz w Polsce.
Akcja gaśnicza trwała kilka godzin.
Tymczasem najdłuższa akcja tego typu w Polsce miała miejsce w miejscowości Miszewko (woj. pomorskie).
Strażacy gasili samochód przez niemal 22 godziny.
Jednocześnie w rozmowie z Oko Press, rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Karol Kierzkowski przekonywał, że
przeciętna akcja gaśnicza samochodu elektrycznego trwa najwyżej 1,5 godziny.
Czy więcej jest pożarów elektryków? Nie. Tylko co nam to mówi?
By sprawdzić, które samochody płoną częściej – elektryczne czy spalinowe, wystarczy porównać dane strażaków. Te, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydają się jednoznaczne.
● 2021 rok – 2 pożary elektryków, 9274 pożary pojazdów spalinowych;
● 2022 rok – 7 pożarów elektryków, 8333 pożary pojazdów spalinowych;
● 2023 rok – 21 pożarów elektryków, 7166 pożarów pojazdów spalinowych.
Według informacji przekazanych Oko Press przez straż pożarną,
pożary elektryków stanowią zatem niecały promil takich wydarzeń.
Oczywiście pod uwagę wziąć należy jeszcze inne liczby. Według Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców,
31 grudnia 2023 roku w Polsce było 27 mln 347 tys. samochodów osobowych.
Tymczasem według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego,
pod koniec stycznia 2024 roku w naszym kraju było 52 356 samochodów elektrycznych
. Jeśli więc czegoś jest o wiele mniej, to siłą rzeczy, pożary tego czegoś będą zdarzały się o wiele rzadziej.
Nie mniej jednak z powyższych liczb jasno wynika, że spośród wszystkich samochodów spalinowych w Polsce 0,026 proc. spłonęło , natomiast spośród wszystkich samochodów elektrycznych spłonęło 0,013 proc. To znaczy, że te ostatnie stawały w płomieniach dwa razy rzadziej.
Doniesienia o niebezpiecznych elektrykach z pewnością będą się w mediach pojawiać jeszcze wielokrotnie, przy ich okazji warto pamiętać również o prężnie działających środowiskach, dla których rosnąca popularność pojazdów elektrycznych jest zwyczajnie nieopłacalna. W sieci wielokrotnie można było trafić na filmy rzekomo przedstawiające płonące pojazdy elektryczne, podczas gdy w rzeczywistości paliły się zwykłe samochody spalinowe.
Jednocześnie… nie ulega wątpliwości, że nowe technologie potrzebują zazwyczaj trochę czasu, zanim specjaliści znajdą optymalne ich zastosowanie oraz doprowadzą do sytuacji, w której będą one tak bezpieczne, jak tylko jest to możliwe. Można się domyślać, że ten moment jeszcze przed nami.