Masowy bojkot polskich uczelni. Shein ma w Polsce coraz trudniejszy chleb
Nieco po fakcie, ale jednak bojkot, i to masowy. Polskie uczelnie, głównie za sprawą sprzeciwu swoich studentów, wycofały się ze współpracy z polskim przedstawicielstwem chińskiego giganta e-commerce: Shein. Na kampusach miały się odbyć wydarzenia składające się w całą “trasę” promocyjną. Koncepcja upadła, choć dopiero po przystanku w Warszawie. Teraz odcinają się uczelnie i urząd miasta.
Shein chciał podbić kampusy uniwersyteckie
Polskie przedstawicielstwo Shein , chińskiego giganta e-commerce, komunikowało w sieci nową, “Kampusową Trasę” promocyjną, składającą się docelowo z przystanków w 5 największych miastach - ośrodkach akademickich: Warszawie , Krakowie , Wrocławiu , Gliwicach i Katowicach . Wydarzenie było reklamowane jako “ Campus Tour ”, w ramach którego busy marki przez dzień lub dwa stacjonowałyby na terenach polskich uczelni z - tym razem - stacjonarnym, mobilnym sklepem. Studenci mogliby kupować tanie ciuchy stacjonarnie.
21 października, w poniedziałek, udało się trasę inaugurować zgodnie z planem, w Warszawie. Shein zaproponował promocję, w ramach której studenci mogli wygrać 500 zł na zakupy, wystarczyło udostępnić zdjęcie z jednego z przystanków, albo screena ze swojego koszyka online i udostępnić post promocyjny.
W Warszawie się udało.
Problemy zaczęły się dwa dni później, kiedy studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego podnieśli protest . Samorząd studencki zwrócił się do rektora, który wycofał się ze współpracy . Studenci zareagowali dzień po wydarzeniu w Warszawie.
Wczoraj (22 października - red.) dotarła do nas informacja o planowanym stoisku firmy Shein na naszym kampusie. Pragniemy jednoznacznie podkreślić, że od razu, gdy tylko dowiedzieliśmy się o tym fakcie, podjęliśmy natychmiastowe działania, by temu zapobiec. Zdecydowanie sprzeciwiamy się działalności firm, których reputacja i postępowanie są niezgodne ze standardami etycznymi.
Zobacz też: Posłanka Lewicy znalazła lukę w prawie. Jeśli jej pomysł przejdzie, pracownicy dostaną dodatkowe 500 zł
Rektor Politechniki Śląskiej: to nie nasz teren. Firma z Rybnika odesłana z kwitkiem
W środę zareagował już rektor Politechniki Śląskiej, docelowego ostatniego przystanku trasy Shein, prof. Marek Pawełczyk, który opublikował swoje stanowisko w tej sprawie. Przyznał, że uczelnia otrzymała propozycję odpłatnego udostepnienia swojego terenu, ale zrezygnowała.
Informujemy, że Uczelnia otrzymała ofertę płatnego udostępnienia terenu w swoim kampusie, jednak jej nie przyjęła i nie zawarła żadnej umowy.
Dodał przy tym, że Plac Krakowski - miejsce, w którym chcieli stacjonować przedstawiciele Shein - w ogóle nie podlega jurysdykcji Uniwersytetu.
Plac Krakowski, na którym ma odbyć się wydarzenie wspomnianej marki nie jest częścią kampusu i nie należy do Politechniki Śląskiej.
PAP w odpowiedzi zwrócił się z pytaniem do urzędu miasta, tam przyznano, że firma - zarejestrowana w Rybniku - zwróciła się do samorządu z wnioskiem o dzierżawę, ale teren nie został udostępniony. Firmą zarejestrowaną w Rybniku była najprawdopodobniej agencja Movytza Events , która współorganizowała trasę Shein. Podobne kroki podjął później Uniwersytet A. Mickiewicza w Poznaniu i AWF w Katowicach.
Shein to już symbol. Podobnie jak Temu
UOKiK w październiku br. postawił już zarzuty jednej z platform e-commerce z Chin - Temu. Już w maju minister finansów Andrzej Domański komunikował kolejne rządowe kroki służące wyparciu z polskiego rynku chińskiego fast fashion . Zarzuty UOKiK postawione Temu dotyczyły nieuczciwej konkurencji, prezes podnosił m.in., że nie są jasne miejsca rejestracji tych firm, co oznacza, że klienci np. nie wiedzą, gdzie odesłać reklamowane produkty. Studenci w swoich protestach podnosili głównie antyekologiczne profile działalności marek.
Na arenie całej UE już sześć państw w piśmie do Komisji Europejskiej tłumaczy, że oferowane przez chińskie platformy produkty nie spełniają unijnych wymogów – i dlatego domagają się działań. List w tej sprawie wystosowały Niemcy, a poparły Polska, Francja, Holandia, Austria i Dania.
Skąd ta cena?
W kontekście chińskiego fast fashion kluczowa jest cena - wyjątkowa niska, co zresztą komunikują same marki. Ich ekonomiczna przystępność wynika z kilku zbiegających się faktów: po pierwsze, o czym alarmował m.in. Financial Times, w 2023 r. do UE importowano w sumie 2,3 mld produktów poniżej progu wartości 150 euro. 20 proc. z tych 2,3 mld produktów przypłynęło z Chin - najpewniej spory odsetek stanowią właśnie importy z tych platform. Próg 150 euro jest kluczowy, bo poniżej tego poziomu produkty zwolnione są z cła . Komisja Europejska pracuje nad zniesieniem tego progu. Poza cłem zawrotnie niskie ceny, które oferują Chińczycy, wynikają z wyzysku pracowników - w tym pracy dzieci, o której donoszą zagraniczne media (w sierpniu br. BBC, The Guardian, CNN). Jeszcze innym powodem opłacalności biznesu są rządowe, czyli chińskie, subsydia - komunistyczny rząd dorzuca ulgi, przez co koszty dostawy są dla platform e-commerce minimalne.