Masz w domu taką monetę z PRL-u? Dziś jest warta fortunę
Monety obiegowe z czasów PRL nie są z reguły kojarzone z wielką wartością. Okazuje się, że jednak, że niepozorna 10-groszówka z 1973 roku może być warta fortunę. Niedawno na aukcji osiągnęła ona zawrotną cenę 33 tysięcy złotych. Choć takich monet wybito aż 80 milionów sztuk, tylko niewielki ich odsetek ma szczególną wadę, która czyni je niezwykle wartościowymi.
10 groszy z 1973 roku - drobne warte majątek
Moneta 10-groszowa z 1973 roku nie była niczym szczególnym dla obywateli Polski Ludowej. W tamtych latach rządy sprawował Edward Gierek, a gospodarka opierała się na systemie centralnie planowanym. 10 groszy nie było sumą, która mogłaby budzić emocje - moneta miała niewielką wartość nominalną i była powszechnie używana. Wybito ją w ogromnym nakładzie 80 milionów sztuk, co sugerowałoby, że jest niewiele warta.
Okazuje się, że nie wszystkie 10-groszówki z 1973 roku są takie same. Na aukcjach numizmatycznych szczególnie ceniony jest egzemplarz z niezwykłym defektem - brakiem znaku mennicy pod lewą łapą orła. Ten drobny detal, lub raczej jego brak, wynosi tę pospolitą monetę do rangi jednej z najrzadszych i najcenniejszych pamiątek numizmatycznych z czasów PRL-u.
Dlaczego jedna moneta osiągnęła tak wysoką cenę?
Wartość monety wywindowała wada - standardowe egzemplarze 10 groszy z 1973 roku miały wybity charakterystyczny znak pod lewą łapą orła, który wskazywał, gdzie została wyprodukowana - w słynnej mennicy w Kremnicy na Słowacji. Egzemplarze bez tego znaku to prawdziwe rarytasy. To właśnie ten błąd produkcyjny uczynił z 10-groszówki najdroższą monetę obiegową z okresu PRL . Jej wartość potwierdzają wcześniejsze aukcje - już w 2020 roku inny egzemplarz bez znaku mennicy został sprzedany za niemal 30 tysięcy złotych.
Fakt, że moneta z defektem osiąga tak wysokie ceny, wynika nie tylko z jej historycznej wartości, ale również z wyjątkowej rzadkości. Mimo że większość z 80 milionów 10-groszówek z 1973 roku zachowała się do dziś, tylko nieliczne posiadają ten błąd. Przedstawiciele Domu Aukcyjnego Marciniak, który zorganizował sprzedaż, podkreślają, że moneta bez znaku mennicy to najrzadsza moneta z PRL i takie egzemplarze pojawiają się na aukcjach bardzo rzadko.
Stan zachowania okazał się kluczem do sukcesu
Oczywiście, aby moneta mogła osiągnąć tak wysoką cenę, nie wystarczy tylko brak znaku mennicy. Niezwykle ważny jest jej ogólny stan. W przypadku sprzedanej za 33 tysiące złotych 10-groszówki mówimy wręcz o perfekcyjnym zachowaniu - jej właściciel otrzymał ją od krewnego jako część kolekcji numizmatycznej i od nowości była przechowywana w klaserze. Dzięki temu uniknęła zużycia, które zazwyczaj towarzyszy monetom obiegowym.
Moneta 10 groszy z 1973 roku to prawdziwy biały kruk. W czasach, gdy miliony takich monet krążyły w obiegu, mało kto spodziewał się, że po latach nieliczne z nich staną się jedną z najdroższych pamiątek po PRL-u.