Oceny polskich hoteli są kupione? "5 kliknięć za 10 euro"
Cyberprzestępcy kontynuują falę oszustw finansowych, w których przekonują do oceniania hoteli. Dzięki jednej z potencjalnych ofiar wiemy więcej o ich przebiegu, co może pomóc uchronić się przed zagrożeniem innym w przyszłości. Zwłaszcza że dotychczasowe ofiary traciły nawet dziesiątki tysięcy złotych.
Powraca oszustwo z recenzowaniem hoteli
Pod koniec czerwca informowaliśmy o propozycji fałszywej współpracy z TripAdvisor . Trafił do nas SMS z RPA, w którym oferowano nawet 500 euro dziennie za drobne aktywności w internecie. Chodziło o polubienia na stronach hoteli i miejsc wypoczynku , rzekomo w celu ich promowania wśród innych ofert i pozycjonowania.
Zaufana Trzecia Strona opublikowała szczegóły dotyczące przebiegu takiego oszustwa . Jest tam wszystko, czego można się spodziewać po przypadkowej ofercie pracy za 500 euro dziennie - niejasne warunki współpracy, maszynowe tłumaczenia, boty, przelewy na podejrzane rachunki, a nawet inwektywy.
Prawdziwe hotele, fikcyjne oceny
Osoba, z którą skontaktowali się oszuści, w pierwszej kolejności zaprosiła ją do pracy na okres próbny. Podczas niego nowa współpracowniczka miała przyznawać “serduszka” w serwisie trip.com. Co ciekawe, wśród zleceń znalazły się także polskie hotele . Wszystko to miało służyć zwiększaniu widoczności w agregatorach i wyszukiwarkach.
Nie jest jasne, czy hotele, które otrzymywały pozytywne reakcje, brały jakikolwiek udział w całym procederze. Równie dobrze cyberprzestępcy mogli wybierać przypadkowe firmy tylko po to, by uwiarygadniać swoje działanie. Nie można jednak wykluczyć, że hotele kupują lajki, a firmy, które realizują zamówienia “przy okazji” okradają zleceniobiorców.
Jak przebiega kradzież pieniędzy?
Jak bowiem nietrudno się domyślić, to nie pozycjonowanie hoteli było celem kolportażu zaproszeń do współpracy, lecz kradzież pieniędzy . Po wypełnieniu obowiązków, szybko okazywało się, że otrzymanie zapłaty jest procedurą bardzo złożoną . Na grupowej konwersacji, najpewniej w dużej części uczęszczanej przez boty, prezentowane niejasne warunki, by finalnie zachęcić osobę, która miała otrzymać pieniądze do tego, by to ona je przelała.
Zobacz: Tysiące fałszywych reklam w mediach społecznościowych. Wiemy, na co uważać
Miało się to odbyć w ramach fikcyjnej rezerwacji hotelu , która miała zwiększać obłożenie i pozytywnie wypływać na wizerunek firmy. Ofiarom obiecuje się zwrot środków wraz z prowizją, jednak szybko okazuje się, że płaci się nie hotelom, lecz bliżej nieznanemu użytkownikowi Revoluta. Odmowa kończy się obraźliwymi wyzwiskami i zakończeniem fikcyjnej współpracy. Lepsze to niż utrata oszczędności.