Taką kwotę NFZ zamierza przeznaczyć na leczenie zębów Polaków. Może nie starczyć na plombę
W przyszłym roku Narodowy Fundusz Zdrowia zamierza przeznaczyć na leczenie zębów Polaków 3,3 mld zł. Statystycznie, w przeliczeniu na jedną osobę, jest to ok. 88 zł. W naszym kraju ok. 5 tys. gabinetów stomatologicznych ma podpisany kontrakt z funduszem. Większość pacjentów leczy jednak zęby prywatnie – tak mówił w zeszłym roku, w rozmowie z “Faktem” minister zdrowia Adam Niedzielski.
Zastrzyk pieniędzy za składki zdrowotnej
Z przedstawionego przez Ministerstwo Zdrowia projektu planu finansowego NFZ na przyszły rok wynika, że z pensji oraz emerytur Polacy zapłacą o 19 mld zł więcej “podatku zdrowotnego” niż w tym roku. W efekcie budżet państwa miałaby zasilić kwota 153 mld zł. Od tego roku składki zdrowotnej nie można już odliczać od podatku, dlatego każdy emeryt czy pracownik odprowadza 9 proc. ze swojej pensji i świadczenia właśnie na zdrowie.
NFZ da 88 zł na dentystę
Większe wpływy to i więcej pieniędzy na leczenie Polaków. Na ten cel NFZ chce bowiem przeznaczyć 156,8 mld zł, z czego 3,3 mld zł na stomatologię. W ujęciu procentowym jest to wzrost o 23 proc. Jednak podzielenie tej kwoty na każdego Polaka oznacza, że przeciętnie dostanie on 88 zł na leczenie zębów – informuje “Fakt”.
Jak długo czeka się na dentystę na NFZ?
W Polsce działa ok. 5 tys. gabinetów stomatologicznych z podpisaną umową z Funduszem, znajdują się one przede wszystkim w dużych miastach. Z danych NFZ wynika, iż w I kwartale br. w województwie mazowieckim, warmińsko-mazurskim, opolskim i wielkopolskim średni czas oczekiwania na wizytę u dentysty trwał 1 dzień. Jeśli ktoś zgłaszał się bez bólu, to na wizytę najdłużej musiał uzbroić się cierpliwość kolejno w woj. kujawsko-pomorskim (28 dni), podkarpackim (24 dni), warmińsko-mazurskim i mazowieckim (po 20 dni).
Rok temu Adam Niedzielski powiedział na łamach “Faktu”, że Polacy wolą leczyć zęby prywatnie. Mamy pewien segment stomatologii publicznej, ale zdecydowana większość usług dla pacjentów jest finansowana prywatnie. To wynika z jednej strony z pewnego wzorca przyzwyczajenia – tłumaczył minister zdrowia.