Jarosław Kaczyński, lider partii rządzącej, właśnie ujawnił swój majątek. Wszystko zawarł w oświadczeniu opublikowanym na koniec obecnej kadencji Sejmu. Co ciekawe, nietrudno znaleźć różnice dzielące to oświadczenie od ostatniego, które Kaczyński złożył pod koniec kwietnia tego roku.Kaczyński zaoszczędził na koniec tej kadencji Sejmu 71 tys. złotych. Tylko od kwietnia, gdy jeszcze miał 63 tys. złotych "zaskórniaków", udało mu się zgromadzić dodatkowo 8 tys. złotych wspomnianych oszczędności. Lider PiS nie ma też co narzekać na zarobki. W osiem miesięcy pracy jako poseł zarobił 63,2 tys. złotych. Dorzucając do tego dietę poselską, która stanowi kolejne 20 tys. złotych, Jarosław Kaczyński zgarnął ponad 80 tys. złotych.
Akcyza jest istotnym źrodłem finansowania budżetu. Jednak w nadchodzących latach ma być jeszcze dla niego istotniejsza. Wszystko przez nowelizację ustawy o podatku akcyzowym, która ma wejść w życie już 1 stycznia 2020 roku. Jedynym wyjątkiem w tym wypadku jest przepis uchylający ust. 6 w art. 3 ustawy o systemie monitorowania drogowego i kolejowego przewozu towarów. Ten wejdzie w życie miesiąc później - 1 lutego 2020.Jak podaje Business Insider Polska nowelizacja pozwoli zwiększyć przypływy z tytułu akcyzy w 2020 roku o 109,6 mln złotych, w 2021 roku będzie to już 216,6 mln złotych więcej, a w 2023 roku i następnych już 250,6 mln złotych. W ciągu więc następnych 10 lat, od 2020 roku licząc, przychodzy państwa z tytułu akcyzy wzrosłyby o 2,328 mld złotych.
Mateusz Morawiecki najwyraźniej nie wyciągnął wniosków z afery, którą rozpętał były już marszałek Sejmu, Marek Kuchciński albo czuje, że problemy Kuchcińskiego go nie dotyczą. Dlaczego? Jak podaje bowiem Gazeta Wyborcza, premier zafundował sobie podróż o statusie HEAD, jednak była to podróż w celach prywatnych. Jak podaje Wyborcza, tydzień temu Morawiecki zafundował sobie powrót z pogrzebu znajomego samolotem o właśnie takim statusie.Sytuacja miała miejsce 12 sierpnia, jak podaje dziennik. Morawiecki zjawił się we Wrocławiu o 13:00 rządową kolumną, by stawić się na pogrzebie przyjaciela z "Solidarności Walczącej", Romualda Lazarowicza. Choć wizyta miała charakter prywatny, około 17:00 Morawiecki już siedział w rządowym gulfstreamie, który czekał na niego na wrocławskim lotnisku od 15:30.Maszyna do Wrocławia przyleciała zwykłym wojskowym lotem, ale premiera do stolicy zabierała już ze statusem HEAD, który przeznaczony jest tylko dla oficjalnych podróży 4 najważniejszych osób w państwie - prezydenta, premiera, marszałka Sejmu i marszałka Senatu.
Mateusz Morawiecki, premier Polski z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, został prześwietlony pod względem swoich lotów. Jak wskazało Centrum Informacji Rządu, premier lata 18 dnia każdego miesiąca do Krakowa, gdzie upamiętnia zmarłego Lecha Kaczyńskiego. Morawiecki jednak tłumaczy swoje częste loty do Krakowa również tym, że spotyka się tam z oficjelami i często bierze udział w różnych wydarzeniach społeczno-politycznych.Ostatnio Mateusz Morawiecki często lata także do Gdańska. CIR wskazuje jednak, że ma to swoje uzasadnienie. Morawiecki bowiem udaje się na Pomorze w ostatnim czasie z wielu powodów. Tymi są między innymi piknik z okazji wprowadzenia 500 plus na każde dziecko, Forum Rozwoju, 30. rocznice 4 czerwca. Centrum wspomina także, iż Morawiecki jest właścicielem domu w Dąbkach pod Darłowem nad Bałtykiem.
Zalew, ale nie jeden a aż 30 to odpowiedź polskich władz na pogarszający się stan hydrologiczny Polski. W ostatnim czasie słychać bowiem nie tylko o upałach, ale wysychających zbiornikach wody pitnej. Sytuacja jest do tego stopnia poważna, że w niektórych miastach włodarze zabronili nawet nadmiernego zużywania wody. Tak jest chociażby w Rewalu, gdzie wójt zabronił mycia samochodów lub podlewania kwiatów, bo stan wody jest alarmująco niski.Żeby tego było mało, coraz częściej miejsce mają powodzie, które jednakże wcale nie pomagają, a szkodzą, zmiatając z powierzchni ziemi budynki, drzewa i inne konstrukcje. Aby temu przeciwdziałać rząd planuje budowę 30 zbiorników retencyjnych, by zapewnić nie tylko bezpieczeństwo przed powodziami, ale także sprawić, że rejony w Polsce będą właściwie nawodnione.
Płaca minimalna obecnie plasuje się na poziomie 2250 złotych, co oznacza przeciętnie 14,7 zł na godzinę pracy. W 2020 roku, wedle planów rządu Prawa i Sprawiedliwości, minimalna stawka ma wynosić 2450 złotych, a minimum na godzinę to 16 złotych. Sprawa jest o tyle istotna, że według danych Głównego Urzędu Statystycznego ponad 1 mln Polaków zarabia właśnie tę kwotę.Stąd też związki zawodowe wzięły się do negocjacji z rządem. Jak podaje portal PulsHR, 10 lipca w środę przedstawiciele władz i związków zawodowych spotkali się w Radzie Dialogu Społecznego, gdzie w ramach zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych dyskutowali na temat budżetu na 2020 rok. Oczywiście najgorętszym i jednym z najważniejszych tematów dla związkowców była sprawa płacy minimalnej właśnie.
Rząd PiS ma zaskakujące plany na rozwój energetyki w Polsce. Mimo zapowiedzi kolejnych polityków partii rządzącej, że Polska nie ma zamiaru odwracać się od węgla kamiennego, a nawet słów samego Andrzeja Dudy, który mówił, że Polska ma zasoby węgla kamiennego na przyszłe 200 lat, władza dąży do wybudowania elektrowni atomowych w Polsce.Jak się okazuje, plany te są ambitne. Jak bowiem zapowiedział w piątek pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotr Naimski, do 2040 roku w Polsce ma powstać aż 6 reaktorów jądrowych. Pierwszy z nich powstać ma już w 2033 roku.
Chwilówki już niebawem jedynie jako wspomnienie? To bardzo możliwe, biorąc pod uwagę to, co stało się we wtorek. Rząd przyjął bowiem w ubiegłym tygodniu projekt zwany "ustawą antylichwiarską". We wtorek jednak wprowadzono do niego poprawki, które sprawić mają, że biznes pożyczkowy stanie się po prostu nieopłacalny.Kiedy bowiem bierze się chwilówki na 14, 30 czy 60 dni, trudno firmie zarobić na odsetkach od zaciągniętego długu. Dlatego też firmy pożyczkowe zarabiają na kosztach pozaodsetkowych, jak na przykład ubezpieczeniu czy opłatach administracyjnych. Limit tych kosztów dotąd wynosił 55% wartości pożyczki w skali roku, a w przyjętym tydzień temu projekcie mowa była o 45%. Nagle jednak we wtorek przyjęto autopoprawkę, która limit zbija aż do 20%.
Rekonstrukcja rządu możliwa we wtorek albo w piątek - w ten sposób na temat powołania nowych ministrów wypowiedział się rzecznik prezydenta RP, Błażej Spychalski. Jak podkreślił, prezydent nie może w innych terminach zająć się tą sprawą, więc tylko te dwa terminy wchodzą w grę.Z uwagi na kalendarz pana prezydenta rekonstrukcja może odbyć się jutro, lub w piątek - powiedział dziennikarzom RMF Spychalski.Bardzo prawdopodobnym terminem jest wtorek przed południem. Wówczas prezydent będzie jeszcze dostępny, ponieważ po południu wybiera się do Brukseli, gdzie zobaczy się m.in. z nowym prezydentem Ukrainy, Wołodymyrem Zełenskim. Rekonstrukcja mogłaby się odbyć również w piątek, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że rząd nie chce dalej zwlekać z przetasowaniami.