Od 1 maja wynagrodzenie nauczycieli będzie wyższe o 4,4 proc. Budżet przeznaczy na ten wydatek 1,6 mld zł więcej. Sejm w czwartek znowelizował Kartę Nauczyciela.
Mało optymistyczne prognozy tuż przed zakończeniem roku szkolnego przedstawił w Radiu Zet szef Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) Sławomir Broniarz. Przewiduje on, że nawet 60 tys. nauczycieli może stracić pracę. Wszystko przez planowane zmiany dotyczące wymiaru pracy tej grupy zawodowej (tzw. pensum). Z tego artykułu dowiesz się:Jakie rząd planuje zmiany dot. pensumDlaczego krytykuje je ZNPJak szef ZNP ocenia Przemysława Czarnka
Strajk nauczycieli, już zwany największym protestem w tym stuleciu, został wstrzymany. Szef ZNP postanowił zawiescić strajk tak, aby uczniowie zdający w tym roku matury mogli swobobnie przystąpić do egzaminów. Broniarz zakłada wznowienie strajku od września, jeżeli rzadzący nie przemyślą postulatów nauczycieli i ich nie uwzględnią.
Strajk nauczycieli odbił się zdecydowanie na ich portfelach. Prawo polskie zabrania wypłat pensji za okres strajku, dlatego powstał fundusz społeczny o nazwie "Wspieram Nauczycieli", który miał zebrać pieniądze w celu późniejszego wyrównania nauczycielom ich pensji za okres kiedy strajkowali.
Rozmówcy "DGP" mówili różnie, niektórzy zakładali przejście do pracy na kasie w supermarkecie, bo przecież finansowo to wcale nie jest opcja zła, inni skarżyli się na rodziców, którzy na początku popierali strajk, a potem wypisywali na forach internetowych o "nauczycielach-darmozjadach", są źli na przewodniczącego ZNP, który według opinii wielu użył nauczycieli jako mięsa armatniego do walki politycznej. Jednak niezależnie od powodu jaki wskazują belfrzy, to tracą oni jakąkolwiek satysfakcję z własnej pracy. To zaś mniej lub bardziej, ale zawsze w jakimś stopniu przełoży się na nastroje uczniów. Szkoła zafunduje więcej stresu, zrezygnowania i obojętności. Rosnąca w takij atmosferze młodzież będzie przez to pogrążała się w apatii i zobojętnieniu na ludzkie problemy, a przecież psychologie już alarmują, że młodzi ludzie mają coraz większe problemy z okazywaniem emocji.Z wyowiedzi wszystkich nauczycieli dla "DGP" wynika jasno, że są zawodowo wypaleni i po prostu najzwyczajniej w świecie zmęczeni. Wszystkim. Zaczynając od niskiego wynagrodzenia swojej pracy, przechodząc przez konflikty z uczniami i rodzicami, a w rezltuacie kończąc na totalnym brak satysfakcji z wykonywanej pracy. O nauczycielstwie często mówi się, że jest to zawód misyjny, dla ludzi z powołaniem. Owe powołanie musi jednak coraz częściej mierzyć się z oświatową biurokracją rozdętą do kolosalnych rozmiarów, pretensjami rodziców, którzy za złe psychiczne samopoczucie dzieci obwiniają szkołę, a także z trwającą od wielu lat niekrytą obojętnością lub nawet wrogością władzy wszelkiej maści, jaka miała okazję rządzić Polską po obaleniu komunizmu.Pod każdą władzą czuję się jak kundel - powiedział Adaś Miałczyński, nauczyciel języka polskiego w szkole publicznej, bohater filmu Marka Koterskiego pt. Dzień Świra. Smutnym jest, że z te słowa z pewnością brzmią w głowie większości nauczycieli.Największy problem polega jednak na tym, że stanu psychicznego nauczycieli właściwie się nie bada. Ostatnie tego typu badania były przeprowadzone 10 lat temu przez prof. UAM dr. hab. Jacka Pyżalskiego i już wtedy wskazywały one na dość słabą kondycję psychiczną nauczycieli. 86% nauczycieli miało bowiem poczucie, że ich obciążenia zawodowe są dużo wyższe niż w innych profesjach. 20% wyraźnie wykazywało objawy zespołu wypalenia zawodowego, 16% skarżyło się na obciążenie konfliktami wwewnątrz szkoły. Ponad jedna czwarta miała niskie poczucie sensu swojej pracy. Tak było 10 lat temu. Po ostatnich zawirowaniach w reformie oświaty i nieudanym strajku możemy spodziewać się dużo gorszej sytacji.
Sławomir Broniarz, lider ZNP, zabrał głos w sprawie nowego roku szkolnego, który zaczęliśmy właśnie w tym tygodniu. Jak podaje Broniarz, tych pierwszych 5 dni całkowicie obaliło mit, jakoby reforma edukacji przygotowana przez Prawo i Sprawiedliwość, była przemyślana i przygotowana. - Pierwszy tydzień nowego roku z punktu widzenia ucznia, rodzica i nauczyciela absolutnie obalił mit, że ta reforma była przemyślana i przygotowana Szkoły są przepełnione, lekcje trwają do późna, brakuje nauczycieli - mówił podczas konferencji prasowej w Warszawie w w piątek Sławomir Broniarz.
Strajk nauczycieli z kwietnia tego roku był największą akcją protestacyjną nauczycieli od początku lat 90. XX wieku. Mimo nagłośnienia akcji oraz wywołania debaty publicznej na temat nauczycieli i kondycji edukacji, Związek Nauczycielstwa Polskiego zdecydował się strajk zawiesić. Wywołało to frustrację środowiska, które zmuszone było zwiesić głowy i wrócić do nauczania.Sławomir Broniarz, który stoi na czele ZNP, przyznaje jednak, że strajk ma zostać wznowiony. Szef związku jest bowiem zwolennikiem takiego starcia z władzami w celu wywalczenia postulatów środowiska. Zanim jednak akcja znów ruszy, potrzeba będzie zbadać wyniki prowadzonej od 2 do 15 września w szkołach ankiety.
Strajk nauczycieli będzie prawdopodobnie kontynuowany już niebawem. W połowie września decyzję o tym, czy nauczyciele wrócą do strajkowania i w jakiej formie, podjąć na Związek Nauczycielstwa Polskiego. Najpierw jednak, od początku do połowy września, w szkołach ZNP planuje przeprowadzenie sondażu, który wskazać ma podejście do sprawy samych nauczycieli.Taką decyzję podjęto podczas obrad Prezydium Zarządu Głównego ZNP. Szef ZNP, Sławomir Broniarz, mówił podczas spotkania o tym, że nauczyciele są gotowi do "podjęcia różnorodnych działań protestacyjnych". Jak bowiem podkreślił Broniarz, to, co dzieje się z polityką edukacyjną i co zostało obiecane przez nowego szefa resortu edukacji, nie wyczerpuje oczekiwań nauczycieli.To, co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej, to, co zostało nam zaproponowane przez nowego ministra edukacji absolutnie nie wyczerpuje naszych oczekiwań. Wciąż nie zrealizowano głównego celu strajku, czyli 30-procentowej podwyżki płac dla nauczycieli jeszcze w tym roku. O to w dalszym ciągu się upominamy i z takim przesłaniem idziemy do nauczycieli - mówił Broniarz.
Nauczyciele powrócą do strajkowania z początkiem września? Pomijając zawiłości prawne, które według jednych świadczą na ich niekorzyść, a według innych nie, zagrożenie ponownego strajku wisi w powietrzu. Ministerstwo Edukacji Narodowej stara się więc załagodzić problem i przypomniało, że nauczyciele w końcu wywalczyli podwyżki. Nie są one tak spore, jak chcieli pedagodzy, ale jak przekonuje sam minister edukacji, Dariusz Piontkowski, to w końcu podwyżki na stałe.O sprawie Piontkowski mówił podczas briefingu zorganizowanego w środę. Jak oświadczył, nie jest to podwyżka jedynie na cztery miesiące, od września do grudnia, a na stałe. Zaznaczył, że pieniądze na większe pensje znajdą się także w budżecie na 2020 rok. Zaś sam fakt, że podwyżkę przyznano na ostatnie cztery miesiące roku wynikał z tego, że trzeba było znaleźć pieniądze w ramach "przesunięć wewnątrzbudżetowych", jak podaje Forsal.pl.
W całej Polsce może zabraknąć blisko 11 tys. nauczycieli. Tyle ofert pracy widnieje w bankach ofert pracy prowadzonych przez kuratoria oświaty - informuje "Rzeczpospolita". Jak pisze dziennik największy deficyt kadrowy obserwuje się w Warszawie. Już pod koniec czerwca w szkołach podstawowych brakowało ok. 1700 nauczycieli, w szkołach ponadpodstawowych ok. 1400, ok. 600 nauczycieli przedszkoli i 400 pedagogów specjalnych. O dokładnej skali problemu dowiemy się jednak dopiero po zakończeniu rekrutacji uczniów do szkół.
Strajk nauczycieli, który miał miejsce w kwietniu, był największym wystąpieniem nauczycieli przeciwko władzy w XXI wieku. Porównywać go można jedynie do tego, który odbył się na początku lat 90. XX wieku. Strajk po ponad dwóch tygodniach, ku zaskoczeniu wielu nauczycieli i części społeczeństwa, zawieszono. Jego lider, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, zapowiedział kontynuację strajku po wakacjach. To jednak sprzeczne jest z polskim prawem.Jak donosi Gazeta Prawna, ZNP jest przekonane, że zawieszony 27 kwietnia strajk, zostanie odwieszony na początku września, by zmusić władzę do ustępstw, jakich chcą nauczyciele. W momencie zawieszenia protestu Broniarz ogłaszał, że udało się nauczycielom wywalczyć 10% podwyżki od września, uwolnienie dodatku stażowego, a także skrócenie awansu zawodowego do 10 lat. Nauczyciele chcą jednak więcej i zamierzają strajk po wakacjach odwiesić. Prawo jednak nie świadczy na ich korzyść.
Nowelizacja podniesie pensje, a także dodatki za wychowawstwo. Zmieni się także system oceny pracy nauczyciela, który także był jednym z ważniejszych postulatów podczas strajków.
Strajk nauczycieli został zawieszony w kwietniu, ale protest trwa dalej, jak podkreśla Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Decyzje o dalszych działaniach strajkowych zostaną podjęte najwcześniej jesienią. 2. września ma się odbyć referendum, jeśli wynik będzie pozytywny, nauczyciele powrócą do strajkowania.
Aby wsperzeć nauczycieli można dokonać wpłaty na konto Funduszu Strajkowego o numerze: 13 1240 5934 1111 0010 8960 6877. Jako tytuł przelewu należy napisać "jeden kwiatek". Gdyby każdy z rodziców, który planuje obdarować nauczycieli kwiatkami wpłacili kilka złotych na fundusz, to może to uratować wakacje wielu nauczycielsich dzieci - apeluje na łamach GW dziennikarz.Żakowski przypomniał, że chociaż podczas strajku pieniądze na funduszu strajkowym się powiększały, to teraz już wszyscy zapomnieli o strajku i nauczycielach. A to właśnie teraz pieniądze są najbardziej potrzebne. Dziennikarz ma na myśli przede wszystkim wsparcie dla młodych nauczycielksich małżeństw, które z racji małych rodzinnych dochodów nie będą w stanie nawet wysłać dzieci na wakacje. Dlatego właśnie Jacek Żakowski chce zachęcić do inicjatywy polegającej na wpłatach przez rodziców pieniędzy na fundusz strajkowy, zamiast zasypywania nauczycieli prezentami z okazji zakończenia roku szkolnego. Pomysłodawca akcji przypomniał także o wielu artystach, którzy udostępniali swoje prace na specjalnych aukcjach, a pieniądze z ich sprzedaży przenzaczyli właśnie na fundusz.
Na przełomie maja i czerwca odbywa się wiele wycieczek szkolnych. Szkoły wysyłają uczniów na łono przyrody, albo do miast pełnych zabytków. Nauczyciele, którzy opiekują się dziećmi na takich wyjazdach nie dostają za to żadnych dodatkowych pieniędzy. Jak ustalił jednak "Dziennik Gazeta Prawna" radomski magistrat zezwolił dyrekcjom szkół na wypłaty dodatkowych środków dla nauczycieli ruszających w trasę z podopiecznymi.
ZNP pracuje nad projektem ustawy na mocy której samorządy będą w stanie wypłacić nauczycielom dodatki, które wyrównanają ich obcięte przez strajk pensje - pisze Business Insider Polska.
Robert Biedroń opowiadał dużo o swojej gospodarności w Słupsku i obiecywał, że doświadczenie nabyte w zarządzaniu pomorskim miastem wykorzysta w Brukseli, jeżeli jego partia dostanie mandat społeczny. Nauczyciele, o których proteście ostatnio było bardzo głośno, dostali propozycję zaczynania pracy z pensją w wysokości 3,5 tys. zł brutto.
Strajk nauczycieli trwa już 3 tygodnie. Chociaż nauczyciele już wcześniej zbierali się do strajku, to eskalacja konfliktu pomiędzy Związkiem Nauczycielstwa Polskiego a rządem nastąpiła po ogłoszeniu przez prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, nowego programu wyborczego. Znalazło się w nim między innymi 500+ na pierwsze dziecko, dodatkowe ewmerytury, czy dopłady do trzody chlewnej dla rolników. Liczący na podwyżki nauczyciele, o których nie było mowy w nowym programie partii rządzącej zdecydowali się więc na strajk bezterminowy.
Piotr Misztal jest postacią dosyć kontrowersyjną. Ma on za sobą już nie jedną batalię sądową, głównie o sprawy finansowe. Teraz problem jest nieco inny, a mianowie biznesmen upomniał się o przyszłość swojego syna i nie chcę aby ten cierpiał z powodu strajku nauczycieli.