Reprezentował Polskę przez 42 lata. Nie uwierzysz, jaką dostaje emeryturę. Teraz pozywa ZUS
Kwestia zbyt niskich emerytur dotyka wielu Polaków. Mogłoby się wydawać, że olimpijczycy za reprezentowanie naszego kraju otrzymują pokaźne świadczenia. Nic bardziej mylnego - wielu z nich może liczyć tylko na minimum. Sprawa dotycząca emerytury jednego z olimpijczyków trafiła przed Sąd Najwyższy.
Olimpijczycy nie mogą liczyć na godne emerytury
Emerytura jest świadczeniem, które powinno zapewnić seniorowi godne warunki po zakończeniu kariery zawodowej. Niestety, w wielu przypadkach rzeczywistość jest zupełnie inna i wypłaty z ZUS-u nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb beneficjentów. Okazuje się, że problem niskich świadczeń występuje także w przypadku olimpijczyków.
Dotyczy to przede wszystkim sportowców, których kariery rozwijały się w czasach PRL-u. To dlatego, że w tamtych czasach otrzymywali stypendia sportowe, od których nie odprowadzano składek emerytalnych . Oznacza to, że ZUS nie dolicza ich podczas ustalania emerytury.
Zobacz także: Darmowa komunikacja miejska dla emerytów. Muszą spełnić tylko jeden warunek
Taką emeryturę dostał za 42 lata praca. Trudno w to uwierzyć
Trudna sytuacja związana z emeryturą dotyczy przede wszystkim kajakarzy. “Gazeta Wyborcza” przytacza przypadki kilku sportowców, którzy przez lata reprezentowali Polskę, a po przejściu na emeryturę otrzymują świadczenia nieadekwatne do osiągnięć. Jednym z takich olimpijczyków jest Andrzej Klimaszewski, który brał udział w Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku, ale nie zdobył medalu.
Startowałem w reprezentacji Polski przez 12 lat. Przez cały ten czas stypendium było moim jedynym środkiem utrzymania, co niejako było moją umową z Polską. Ale sąd okręgowy uznał w mojej sprawie, że składka nie może być zaliczona i w efekcie po 42 latach startów i pracy dostaję 1780 zł miesięcznie - przekazał Andrzej Klimaszewski “Gazecie Wyborczej”.
Pozwał ZUS za zbyt niską emeryturę
Jak przypomina “Gazeta Wyborcza”, dwa lata temu sprawa emerytur kajakarzy trafiła do Sądu Najwyższego, który stanął po ich stronie. Zgodnie z wyrokiem, który wówczas zapadł, ZUS powinien doliczyć do świadczeń sportowców stypendia, choć nie były od nich odprowadzane składki emerytalne.
Stwierdzono, że w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze, olimpijczycy powinni otrzymywać od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych świadczenia emerytalne w wysokości od 8 do 12 tysięcy złotych . Tu pojawia się jednak kolejny problem. Część sportowców nie posiada stosownych dokumentów, które potwierdzałyby pobieranie stypendiów sportowych.