Szukał haków, dostał zarzuty. Były dyrektor Orlenu pod lupą prokuratury
Poważny zarzut usłyszał Zbigniew L., który podczas rządów PiS był dyrektorem Biura Kontroli i Bezpieczeństwa w Orlenie. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie wyrządzenia spółce szkody majątkowej. Były dyrektor wydał majątek na agencję detektywistyczną, która miała mu dostarczać materiały na polityków ówczesnej opozycji.
Z tego tekstu dowiesz się:
● Jakie zarzuty postawiono byłemu dyrektorowi z Orlenu.
● Na jakie straty naraził spółkę.
● Czym w rzeczywistości mieli zajmować się wynajmowani przez niego ludzie.
Śledztwo prokuratury
Śledztwo w sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie. W ramach trwającego postępowania w piątek 9 sierpnia przedstawiła zarzut byłemu dyrektorowi spółki. Zbigniew L. w czasie, gdy prezesem spółki był nominowany przez PiS Daniel Obajtek, pełnił w Orlenie funkcję dyrektora Biura Kontroli i Bezpieczeństwa. Prowadzone przez prokuraturę śledztwo wykazało, że Zbigniew L., naraził państwową spółkę na znaczne szkody finansowe. Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie Mateusz Martyniuk poinformował, co dokładnie zarzuca się byłemu dyrektorowi.
Zbigniew L. usłyszał zarzut nadużycia udzielonych uprawnień, w ten sposób, że będąc osobą uprawnioną, jako Dyrektor Biura Kontroli i Bezpieczeństwa w Orlen S.A. zatwierdził wypłaty wynagrodzenia podmiotowi świadczącemu usługi detektywistyczne spółce Orlen S.A., pomimo tego, że wiedział, iż usługi te nie zostały zrealizowane zgodnie z umowami, czym wyrządził spółce znaczną szkodę majątkową - poinformował prok. Martyniuk
Ogromne koszty na poszukiwanie haków
Wniosek o wszczęcie postępowania do prokuratury po zmianie władzy złożył sam Orlen. Zbigniew L. w wyniku prowadzonych przez siebie działań miał narazić spółkę na szkodę majątkową w wysokości 393 600 zł. Pieniądze trafiły do zatrudnionej przez byłego dyrektora agencji detektywistycznej. Według oficjalnej umowy, miała się ona zajmować rozpoznawaniem i dokumentowaniem działań nieuczciwej konkurencji wobec Orlenu.
W rzeczywistości jednak, jak poinformował prokurator, agencja miała zapewniać Zbigniewowi L. dostarczanie wszelkich ewentualnych haków na polityków ówczesnej opozycji.
Tymczasem, podmiot dostarczył spółce jedynie materiały dotyczące działań polityków będących w opozycji wobec ówczesnego rządu, które nie miały dla spółki znaczenia gospodarczego - wyjaśnił prok. Martyniuk.
Zbigniew L. nie przyznał się do postawionego mu zarzutu i odmówił składania wyjaśnień.
Miliony dla dawnych oficerów
Premier Donald Tusk na początku marca poinformował, że ”prezes Obajtek podpisał m.in. zlecenie dla detektywa, którego zadaniem było, jak nazwano w piśmie, identyfikacja działań nieuczciwej konkurencji wobec PKN Orlen”. Tymczasem, jak przekonywał premier Tusk, w rzeczywistości detektywi interesowali się głównie posłami Marcinem Kierwińskim i Janem Grabcem oraz europosłem Andrzejem Halickim z Platformy Obywatelskiej. Radio ZET informowało, że w orbicie zainteresowań detektywów znajdowali się również dzisiejszy szef MON i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), senator Stanisław Gawłowski (PO) i poseł Marek Biernacki (wcześniej PSL-Koalicja Polska, dziś Trzecia Droga).
Według informacji podawanych przez Radio ZET , za usługi dwóch agencji detektywistycznych, Orlen miał zapłacić prawie 3 mln zł. Potwierdzać miały to odnalezione faktury. Obie agencje zatrudnione przez Orlen założone były przez byłych funkcjonariuszy służb specjalnych.