Wydali gigantyczną kwotę na rządową aplikację. Skorzystało 8 osób
Ostatnie wydatki rządowe na aplikacje cyfrowe budzą wiele kontrowersji, gdy okazuje się, że miliony złotych zostały przeznaczone na projekty, które spotkały się z minimalnym zainteresowaniem społecznym. Szczególnie głośnym echem odbiła się informacja o aplikacji "Mąż zaufania", która miała ułatwić zgłaszanie nieprawidłowości podczas wyborów parlamentarnych, a skorzystało z niej zaledwie osiem osób. Czy to kolejny przykład marnotrawstwa publicznych pieniędzy, czy też istnieje uzasadnienie dla kontynuowania takich projektów?
Miliony wydane na aplikacje znikające w cieniu
W ostatnim czasie media obiegła informacja o kolejnym przykładzie marnotrawienia publicznych środków na projekt, który nie spełnił oczekiwań. Rządowa aplikacja, której koszt wyniósł miliony złotych , okazała się kompletną klapą. Zaledwie osiem osób skorzystało z tej inwestycji , co stawia pod znakiem zapytania sensowność wydanych pieniędzy. Projekt nazwany przez niektórych "kukułczym jajem" stał się przedmiotem krytyki i zaniepokojenia społecznego.
"Mąż zaufania" - Aplikacja na marne czy sukces?
Aplikacja "Mąż zaufania", stworzona na potrzeby wyborów parlamentarnych, budzi kontrowersje po ujawnieniu, że z niej
skorzystało zaledwie osiem osób
, pomimo wydania na nią
prawie dwa miliony złotych
. Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski podkreślił, że mimo niskiej aktywności użytkowników, aplikacja została zbudowana w sposób elastyczny, pozwalający na jej ponowne wykorzystanie w przyszłych wyborach. Jednakże, były minister cyfryzacji Janusz Cieszyński skrytykował wypowiedź Dariusza Standerskiego, wskazując na nieprecyzyjność i podkreślając, że niska liczba użytkowników może świadczyć o małym podejrzeniu o nieprawidłowości podczas wyborów.
ZOBACZ TAKŻE: Aplikacja mObywatel pozwala zaoszczędzić. Zwłaszcza podczas ferii
Kontrowersje wokół dalszych losów aplikacji "Mąż zaufania"
Dalsze losy aplikacji "Mąż zaufania" budzą wiele pytań i wątpliwości. Pomimo krytyki i niskiej aktywności użytkowników, PiS zobowiązał się kontynuować program, choć wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski przyznał, że "wrzucono im kukułcze jajo" w postaci przepisów kodeksu wyborczego nakazujących kontynuację projektu.
Zdaniem byłego ministra cyfryzacji Janusza Cieszyńskiego aplikacja została stworzona jako alternatywa dla drogiego systemu nagrywania przebiegu głosowania w komisjach wyborczych, jednakże jej skuteczność i sensowność w obliczu niskiej liczby użytkowników są obecnie przedmiotem gorącej debaty.