Dom za 1 euro blisko Adriatyku. Bez ukrytych kosztów, jest tylko jeden warunek
Jedno z włoskich miasteczek postanowiło podążyć za trendem sprzedawania nieruchomości za symboliczne 1 euro — tym razem bez żadnych ukrytych kosztów i kruczków w umowie. Już kupno samego terenu za tak niską cenę powinno być dobrą zachętą dla inwestorów, jednak burmistrz miasteczka wyraża nadzieję, że przyszli nabywcy wywiążą się z jednej formalnie niepisanej obietnicy.
Dom na południu Europy w cenie filiżanki espresso. Pod jednym warunkiem
W połowie drogi między Morzem Adriatyckim a masywem Gran Sasso w Apeninach leży niewielkie miasteczko, którego historyczna część rozciąga się na czterech wzgórzach. W jego urokliwych uliczkach można natknąć się na aromatyczną kawę i lokalne wypieki, a bliskość rezerwatu przyrody i kameralna atmosfera, wolna od masowej turystyki, czyni to miejsce idealnym celem podróży. Charakterystyczne ceglane budynki nadały mu przydomek „Ceglane Miasto”, a jego wyjątkowy urok sprawił, że od 2012 roku należy do Stowarzyszenia Najpiękniejszych Wiosek Włoch.
Każdy, kto zatapia się w marzeniach o posiadaniu nieruchomości na południu Europy, może je teraz urzeczywistnić, bo właśnie w Penne, miejscowości położonej w regionie Abruzji, burmistrz Gilberto Petrucci walczy o nowych mieszkańców. W obecnej transzy nieruchomości proces nabycia domu ma być korzystniejszy dla kupujących. Nowi właściciele mogą wybierać spośród 40 budynków, z których większość znajduje się w historycznym centrum miasta. Ich koszt? 1 euro.
1 euro za własny dom w słonecznej Italii działa na wyobraźnię, jednak tego typu oferty zwykle skrywają haczyki. Tym razem burmistrz stawia na transparentność procedur i prócz symbolicznej zapłaty wymaga od przyszłych nabywców tylko odrobiny życzliwości i obiecuje, że w ofercie nie ma żadnych ukrytych kosztów.

Włosi zapoczątkowali trend. Wystarczy jedno euro, by kupić tu dom
Idea nieruchomości za 1 euro narodziła się na początku XXI wieku we Włoszech na skutek odpływu mieszkańców opuszczających górskie przysiółki i przenosząc się do dużych ośrodków, gdzie mają dostęp do lepszej infrastruktury, usług publicznych, większy wybór ofert pracy i atrakcyjniejsze zarobki. Podobny problem mają zresztą Polacy.
Lokalne władze pragną uniknąć częstego scenariusza — problem stanowi wyludnienie, które dotyczy rosnącej liczby włoskich miasteczek. Zjawisko szczególnie nasiliło się po II wojnie światowej, a także w latach 70., gdy Włosi masowo wyjeżdżali za granicę, m.in. do Stanów Zjednoczonych, Belgii czy Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu pracy w fabrykach.
Czytaj więcej: Polska straci imigrantów. "Brain-waste" to dramat, zbliżamy się do Grecji, Włoch i Hiszpanii
Wraz z kolejnymi falami migracji zarobkowych, lokalne administracje są zmuszone do podjęcia zdecydowanych działań, by zapobiec całkowitej depopulacji społeczności tysięcy wsi i gmin. Aby tchnąć nowe życie w podupadające miasteczka, dotychczas próbowano przyciągnąć obywateli z zagranicy, oferując sprzedaż niszczejących nieruchomości za symboliczne sumy zaczynające się już od 1 euro. Potem idea poszła w świat, a na podobne rozwiązanie zdecydowała się również Hiszpania, Wielka Brytania i Francja.
Oczywiście to nie tak, że każdy może kupić dom za grosze i wprowadzić się do niego od razu. Po początkowej euforii zaczynają się schody. Jakie haczyki kryją się w tych ofertach?

1 euro nie wystarczy. Postawiono warunek
Ważne, żeby mieć świadomość, że aby kupić nieruchomość za 1 euro na południu Europy, nie wystarczy wydać 1 euro. Najczęściej nabywcy są zobowiązani do przeprowadzenia gruntownego remontu określonym czasie od zakupu oraz uiszczenia stosownych opłat notariuszowi i geodecie.
Kolejnym warunkiem jest zaangażowanie się w rozwój miejscowości poprzez deklarację przeprowadzki i osiedlenia się w danej miejscowości na dłużej oraz zgłaszanie pomysłów na poprawę sytuacji miejscowości. To właśnie na ten wymóg stawia największy nacisk przywołany wcześniej burmistrz Penne.
Naprawdę chcemy zachęcać i wspierać tych, którzy przyjeżdżają, aby ożywić starożytną dzielnicę – mówi Gilberto Petrucci w rozmowie z CNN.
Władze miasteczka nie wymagają żadnych gwarancji ani wpłat depozytowych. Zależy im jedynie na zapewnieniu, że remont budynku zostanie przeprowadzony w ciągu trzech lat. Jak podkreśla burmistrz Gilberto Petrucci, oferowane budynki to głównie stare domy, niektóre sięgające epoki średniowiecza i renesansu. Podczas remontu, który według Petrucciego nie powinien kosztować więcej niż 20 tys. euro , nabywcy będą mogli skorzystać z pomocy zespołu architektów i specjalistów, nawiązać współpracę z wykonawcami i geodetami, a także przy ich pomocy złożyć niezbędne dokumenty i uzyskać wymagane pozwolenia.
Na przeprowadzkę z jednego kraju do drugiego decyduje się coraz więcej osób i choć przenosiny na południe Europy w celach zarobkowych nie zawsze jest dobrym pomysłem, to praca zdalna ze słonecznej Italii może być ekscytującą przygodą w stylu workation . Co ciekawe, jak podaje “Business Insider”, dotychczas nabywcami przecenionych domów we włoskich miasteczkach byli głównie Amerykanie, jednak w ostatnich latach trend na rynku nieruchomości uległ zmianie.
Czytaj więcej: Donald Trump znowu grozi. Chce 200 proc. ceł, postawił warunek