Zakaz używania smartfonów w szkołach. Ekspertka nie ma złudzeń
Pod koniec lutego do Ministerstwa Edukacji i Ministerstwa Cyfryzacji wpłynął list Instytutu Spraw Obywatelskich, w którym zaproponowano wprowadzenie całkowitego zakazu korzystania ze smartfonów już od 1 września br. Pomysł nie wszystkim się spodobał i jest żywo krytykowany. Nie tylko przez uczniów.
Zakaz smartfonów od 1 września?
Sygnatariusze listu chcą, aby od 1 września uczniowie zdawali swoje urządzenia przy wejściu do szkoły i mieli całkowity zakaz korzystania z nich na terenie szkoły. Powołują się oni na liczne badania, według których korzystanie ze smartfonów ma negatywny wpływ na zdrowie i zdolność uczenia się.
Choć jest to rozwiązanie radykalne, to jednak w opinii ISO ma rozwiązywać problem w przeciwieństwie do półśrodków, które są dziś stosowane w niektórych szkołach. Jako pozytywny przykład przywołuje się m.in. Francję, gdzie już ma funkcjonować całkowity zakaz korzystania ze smartfonów przez uczniów.
„Czysty populizm i próba zdobycia uwagi”
Całkowicie odmiennego zdania jest Magdalena Bigaj, prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa. Według niej zakaz smartfonów nie rozwiązuje żadnych problemów, a przekonywanie, że wprowadzenie całkowitego zakazu cokolwiek zmieni to „czysty populizm i próba zdobycia uwagi”, a także „ plasterek na niepokój dorosłych , którzy bardzo by chcieli magicznego zaklęcia, które raz na zawsze rozwiąże problem”.
W rozmowie z serwisem wirtualnemiedia.pl Bigaj przekonuje, że wprowadzenie zakazu nijak nie wpłynie na rozwiązanie najważniejszych problemów, jak przemocy w internecie czy molestowanie . Według prezeski ICO konieczna jest edukacja w zakresie higieny cyfrowej, zaś zakazywanie korzystania ze smartfonów porównywalne jest do zakazu produkcji butelek w celu zwalczania alkoholizmu.
Zakaz smartfonów jak brak edukacji seksualnej
Prezesce Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa wtóruje dr Maciej Dębski, prezes Fundacji Dbam o Mój Z@sięg. On z kolei porównał proponowane rozwiązania do lekcji edukacji seksualnej – to, że nie ma jej w szkole, nie oznacza, że to rozwiązuje problem . Ponadto twierdzi on, że aby wprowadzić zakaz, w pierwszej kolejności szkoły musiałyby dać coś w zamian, np. sale, w której uczniowie mogliby spędzać czas podczas przerw na odpoczynku czy rozrywce.
Źródło: wirtualnemedia.pl