Po raz kolejny oszuści czyhający na pieniądze zwykłych ludzi ruszyli do działania. Tym razem jednak zastosowany przez nich sposób jest nieco odmienny od poprzednich.
PKO BP ostrzega przed nowym oszustwem. Cyberprzestępcy ponownie zachęcają do inwestowania w produkt, którego PKO BP nie oferuje.
Kasy samoobsługowe zostały wprowadzone dla wygody klientów. Z upływem czasu da się zauważyć, że korzysta z nich coraz więcej osób. Jak się okazuje, niektórzy robią to, aby okradać sklepy. Historię mężczyzny z Wrocławia, który w taki sposób zyskał kilkanaście tysięcy złotych, opisuje portal „Interia.pl".
W ostatnim czasie bardzo łatwo zostać ofiarą oszustwa. Co kilka dni banki wydają komunikaty, w których ostrzegają swoich klientów o kolejnych próbach wyłudzenia wrażliwych danych. Jeden z czołowych graczy na polskim rynku bankowości, po raz kolejny alarmuje swoich usługobiorców.
Przez dwa i pół roku jeden z mieszkańców Pomorza wyprowadzał pieniądze z firmy swojego pracodawcy. Za skradzione pieniądze dokonał zakupów na łączną sumę 4 mln zł. Skala jego kradzieży była jeszcze większa, niż się wydawało.
Ataki na klientów banków przeprowadzane przez oszustów trwają w najlepsze. Aby zminimalizować szkody i ostrzec swoich klientów przed zgubnymi skutkami takich działań, PKO Bank Polski wydał komunikat w tej sprawie.
Na terenie Szczecina doszło do niecodziennego zatrzymania. Tamtejsza policja aresztowała mężczyznę, który w ciągu kilku lat okradł swojego pracodawcę na kilkanaście mln zł.
W ostatnich dniach nasiliły się ataki oszustów internetowych, podszywających się pod znane banki. Tym razem ostrzeżenie dla swoich klientów wydał mBank, prosząc o ostrożność po zetknięciu się z próbą ataku.
Zaledwie wczoraj na łamach naszego portalu pisaliśmy o tym, że przez działania oszustów zagrożeni są klienci PKO Banku polskiego. Teraz ostrzeżenia do swoich usługobiorców wysyła kolejny bank.
Oszuści czyhający na pierwszą możliwą okazję do zdobycia pieniędzy niczego nieświadomych ludzi nie przestają zaskakiwać. Tym razem ich działaniami zagrożeni są klienci PKO Banku Polskiego.
Coraz częściej słyszymy o nowych rodzajach oszustw. Złodzieje podają się za bliskie osoby lub służby i proszą o przekazanie pewnej kwoty pieniędzy. Podczas przeglądania internetu na smartfonie wystarczy kliknąć podejrzany link w serwisie społecznościowym lub w mailu, a to da dostęp obcym osobom do naszych pieniędzy.
W środę 15 lutego największy polski bank zaapelował do klientów, by pod żadnym pozorem nie klikali w linki zamieszczone w e-mailach o tytule „Miesięczne oświadczenie o opłaty IT”. Może to bowiem spowodować utratę pieniędzy i kontroli nad kontem.
Zespół CERT Polska wydał ostrzeżenie przed kolejnymi atakami oszustów. Tym razem na celowniku mają być klienci Santander Bank Polska.W ostrzeżeniu wystosowanym przez CERT a cytowanym przez Gazetę Pomorską, oszuści podszywają się pod bank Santander w mailach. Ich treść informuje z kolei, że konto ofiary zostało zablokowane.
Kurier nieświadomie pomógł oszustom wykorzystującym metodę “na wnuczka”. Mimo że sam zgłosił się na policję, grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Senior z Mokotowa myślał, że pomaga policjantom i wyniósł przed blok oszczędności swojego życia… w reklamówce. Z ukrycia akcję obserwowali policjanci z wydziału kryminalnego, którzy na gorącym uczynku złapali dwóch nastolatków zabierających ukryte w torbie 652 tys. zł. Trzeciego oszusta złapano kilka dni później.
Wiceprezeska jednej z firm odzieżowych z Hong Kongu chciała zaadoptować kociaka. Padło na ofertę z Tajlandii, pieniądze były wysyłane przez blisko pół roku. Ostatecznie okazało się, że kobieta padła ofiarą oszustwa.58-latka z Hong Kongu poszukiwała możliwości zaadoptowania kota. Przeszukując internet znalazła osobę, która chciała oddać kota w wieku trzech miesięcy.
Gang składający się z prezes oraz pracowników banku przez 15 lat oszukiwał klientów defraudując ogromne kwoty. Prawda wyszła na jaw niedawno, a osoby zamieszanie w ten proceder trafiły do aresztu.Za przekrętem stoi 5 kobiet(które pracowały w banku) oraz syn Janiny K – prezes banku. Przestępczy proceder miał miejsce w Banku Spółdzielczym w Grębowie. 1 lutego policja zatrzymała 6 osób. Jak podaje dziennik ”Fakt” są to: Janina K. (68 l.) – prezes zarządu, która odpowie za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.Krzysztof K. (syn Janiny K.) – referent ds. kredytów, Genowefa K. – wiceprezes zarządu i główna księgowa,Teresa R. – członek zarządu i starszy inspektor ekonomiczny, Danuta R. – specjalista ds. samorządowych i obsługi oszczędności, audytor wewnętrzny oraz Bożena S. – starszy inspektor ds. oszczędności i depozytów, członek rady nadzorczej.
Największy polski bank od czwartku ostrzega swoich klientów przed najnowszym oszustwem, na które są oni narażeni. Podszywając się w mailach pod PKO, dołączają złośliwe oprogramowanie, które powoduje spore straty.Tym razem oszuści spróbowali ponownie zaatakować przez wiadomości elektroniczne. Jednakże styl jest trochę inny niż w innych tego typu przypadkach.
Oszust podał się za członka rodziny, który stracił telefon i ma nowy numer. Mieszkanka powiatu łęczyńskiego straciła 2500 zł.
Russo postawiono zarzut kradzieży i oszustwa. Trafiła do aresztu, lecz szybko go opuściła po wpłaceniu $10 000 kaucji. Sprawa będzie kontynuowana w sądzie 2 marca. Grozi jej wiele lat więzienia.Inne zauważyły, że sprzęt do leczenia, którego zdjęcia wrzucała na TikToku nie wygląda tak jak powinien oraz był założony w niewłaściwy sposób. Podejrzenia okazały się prawidłowe. Aby przekonać darczyńców, zamieściła w sieci zdjęcia dokumentujące chorobę. Nie były to jednak zdjęcia pokazujące jej ciało, pobierała je ze stron chorych osób, które w sieci dokumentowały swoje choroby.W opublikowanym filmiku mówiła, że zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na leczenie białaczki, raka trzustki i ogromnego guza, który rzekomo oplatał jej kręgosłup.19 letnia Amerykanka ze stanu Iowa – Madison Russo - zorganizowała zbiórkę pieniędzy w serwisie GoFundMe, gdzie przekonała darczyńców do przekazania jej 37 000 dolarów na leczenie raka. Wyszło na jaw, że jest zdrowa i cała akcja była oszustwem. Po zapoznaniu się z fałszywą dokumentacją medyczną, wyszło na jaw, że nigdy nie zdiagnozowano u niej raka. Policja zabezpieczyła dowody takie jak: sprzęt medyczny, tabletki, peruki, rachunki. Zarekwirowano również sporą ilość gotówki.Twierdziła, że w zeszłym roku leczono ją przy użyciu chemioterapii 15 razy oraz otrzymała 90 rund radioterapii. W opisie zbiórki pisała, że lekarze dali jej zaledwie 11% szans na przeżycie kolejnych 5 lat.Niektóre osoby(w tym lekarze) dopatrzyły się rozbieżności w publikowanych przez nią materiałach dokumentujących rzekome choroby i zgłosiły sprawę na policję.
Pewien mężczyzna z Gorleston (Anglia) upadł dwa razy z drabiny oraz przy innej okazji również z rusztowania. Nie były to upadki z dużej wysokości. Domagał się ogromnego odszkodowania, w wysokości 500 000 funtów. Sąd w tej sprawie jednak nie był po stronie powoda. To na niego została nałożona bardzo wysoka kara. Poniżej wyjaśniamy dlaczego tak się stało.Budowlaniec, który złożył wniosek o odszkodowanie, nie uzyskał kwoty, której żądał. Ostatecznie to on został zobowiązany do zapłaty kary w wysokości 13 000 funtów i dodatkowych kosztów, które poniósł ubezpieczyciel.
Posiadacze aplikacji mobilnej Żappka, którzy wysłali do API (interfejsu programowania aplikacji — dop. red.) odpowiednie żądanie, mogli w ubiegły styczniowy weekend zrobić w sieci sklepów darmowe, aczkolwiek nieuczciwe zakupy. Wszystko dlatego, że ich konta zostały w nieautoryzowany sposób doładowane żappsami, czyli punktami lojalnościowymi, za które można nabywać produkty.
Oszuści mają nową metodę. Świętokrzyska policja poinformowała, że seniorka dała się namówić na modlitwę uzdrawiającą. Została okradziona.
Zespół Reagowania na Incydenty Bezpieczeństwa Komputerowego polskiego sektora finansowego (w skrócie CSIRT KNF) wydał ostrzeżenie przed cyberprzestępcami podszywającymi się pod Pocztę Polską. Wysyłają oni e-maile z informacją o rzekomej konieczności dopłaty za przesyłkę za pośrednictwem linku prowadzącego do niebezpiecznej strony internetowej.
Kilka dni temu (15 stycznia) w powiecie nowotomyskim doszło do zuchwałego oszustwa. Oszust stosując nową metodę, zwaną ”oszustwem na papierosy” ukradł kilka tysięcy złotych.Scenariusz działania przestępców jest następujący: wchodzą oni do sklepu, proszą o papierosy za kilka tysięcy złotych. Płacą gotówką. Po przeliczeniu pieniędzy przez kasjera, brakuje pewnej kwoty, o czym informuje ”klienta”. Oszust dopłaca pieniądze, ale wykorzystując zamieszanie, zabiera z kasy znaczną sumę gotówki. W tym przypadku było to ponad 3 000zł.- Do takiego incydentu doszło właśnie w Zbąszyniu w niedzielę. Oszust kupował papierosy za kilka tysięcy złotych. Gdy pracownica sklepu wydała cały towar, osoba zapłaciła gotówką. Po przeliczeniu okazuje się, że brakowało około 200 zł. Kasjerka poinformowała o tym fakcie oszusta, ten dopłacił brakującą kwotę, jednocześnie wykorzystując nieuwagę kasjerki zabrał 3-4 tysiące z całości kwoty - poinformował Mariusz Majewski, oficer prasowy policji w Nowym Tomyślu.Majewski mówi, że oszuści wykorzystują nieuwagę lub sami wprowadzają zamieszanie, żeby zmylić ekspedientkę. Pamiętajmy, że oszuści jako klienci mogą zachowywać się bardzo miło, bezradnie lub niegrzecznie, żeby uśpić czujność lub przestraszyć kasjerkę „Pamiętajmy, aby po każdych dołożonych pieniądzach przez klienta przeliczyć starannie całość kwoty” – dodał.
Służby rozbiły grupę przestępczą, która wyłudzała podatek VAT. Skarb Państwa mógł stracić co najmniej 200 mln zł podaje Rmf24.
Święta to nie jest okres, w którym oszuści wrzucają na luz tak jak reszta społeczeństwa. Przeciwnie - cały czas udoskonalają swoje metody. Policja ostrzega przed jedną nich, która zyskuje popularność. Chodzi o stosowanie aplikacji zdalnego pulpitu.Przestępcy nie korzystają z okresu urlopowego. Jak informuje dolnośląska policja, jest wręcz przeciwnie. Aktywność oszustów nie maleje.Codziennie Policja odbiera telefony od Polaków, do których oszuści już trafili. Niestety, ale najczęściej jest już “po sprawie”, gdy pieniądze zniknęły z kont ofiar.
Mieszkaniec Rudy Śląskiej myślał, że znalazł w internecie doskonałą okazję. Telefon klasy premium, który praktycznie we wszystkich sklepach kosztuje ponad 7000 zł, był oferowany za jedyne 5000 zł. Skorzystał więc z ”okazji” i zamówił go.Mężczyzna zgodził się na przesyłkę za pobraniem. Przekazał pieniądze kurierowi. Otworzył paczkę. W środku znajdowało się pudełko, które nie pasowało do modelu, który zamówił.Następnie otworzył pudełko i…jego oczom ukazały się dwie marchewki, niezbyt ładne, ale wyglądające na świeże.Mężczyzna zgłosił sprawę policji. Poprosili oni firmę kurierską o zablokowanie wpłaconych pieniędzy. - Gdyby rudzianin zapłacił przelewem przed wysłaniem przesyłki, szansa na odzyskanie pieniędzy byłaby mniejsza – przekazał Arkadiusz Ciozak, rzecznik policji z Rudy Śląskiej.